Ekspedycja Orzyc - Dzień 5



Słoneczko nasze rozchmurz się.

No to płyniemy. Start z Małowidza przy moście, a meta gdzie Pan da. Rano ok. 8.00 jest jeszcze pochmurno. Potem pogoda się poprawi, do wieczora z przerwami będzie słonecznie. Piątego dnia niespodziewanie dołączył do nas Andrzej, też w kajaku. Kilka śmieci pod mostem Małowidzu, te które spłynęły z nurtem zobaczymy dalej. Rzeka uregulowana i w karbach stosunkowo wysokich burt. Słońce już jest i podświetla piasek na dnie rzeki, który nie jest taki żółty jak by się wydawało, jest lekko brązowy. Teren wykorzystany rolniczo – są duże pola kukurydzy. Słychać żurawie, są niedaleko.

Samotnia wędkarza.

Nad samą rzeką ktoś postawił szałas z gałęzi. Może to samotnia, może tylko szałas wędkarza, pewnie jedno i drugie. W okolicach Jednorożca pan opowiada o stworzeniach rzecznych: jest kleń, okoń, płotka i wydra. Jest też trochę śmieci przy progu wodnym przed Jednorożcem. Rzeka omija wieś. Za mostem jest płytko i szeroko. Za chwilę rzeka meandruje. Świat wykorzystany rolniczo, stada much i zapach świadczą, że coś w pobliżu się rozkłada, pewnie na brzegu za trzcinami.

Kraina niebieskiej ważki.

Niebieska ważka jest tu najpopularniejsza. Płochliwa bestia, trudno ją sfotografować z bliska. Znowu kraj rolniczy. Zapach pastwisk i krów dochodzi do rynny rzeki. Przed Drążdżewem sporo pomostów i wędkarzy.

Drążdżewo frontem do rzeki.

Dopływamy do Drążdżewa. Mijamy Marina Maja, są pomosty, łódki, jest zaparkowany rower wodny. W Drążdżewie są stawy gdzie samodzielnie można złowić i kupić złowioną rybę. Tu żyją w przyjaźni z rzeką. To chyba jedyna taka miejscowość nad Orzycem. Pod mostem czysto, na pewno jest to miejsce sprzątane, aczkolwiek jest trochę śmieci w wodzie i na brzegu przy ławeczce obok mostu. Jest dyżurna szklaneczka. Nie możemy płynąć, wędkarz zarzucił wędkę przez całą szerokość rzeki.

Dlaczego spuszczacie to?

Za Drążdżewem rzeka meandruje, aż do jazu. Jaz jest super, można skakać na główkę z 4 metrów do wody która ma ok. 1 m głębokości. Też tak kiedy robiliśmy. Pan nad rzeką informuje nas że woda jest brudna bo „spuszczają szamba”.

Popas w Rakach.

Zatrzymaliśmy się przy brodzie w Rakach, wykąpaliśmy się, zjedliśmy zasłużony posiłek i zapytaliśmy – po co płynąć dalej? Dosyć długo zajęła nam analiza – dlaczego rosną nam brzuchy – kto wie niech nie mówi.

Hura, są pijawki.

Płyniemy do Przytuł. Są wierzby raz z prawej, raz z lewej strony rzeki. Przed Przytułami trzeba wejść do wody. Hura, hura są pijawki. Przyssała się do Andrzeja, do mnie nie chce. Dalej w Przytułach jest ok. ale trzeba uważać na gospodarstwa przy rzece, duży bałagan w sąsiedztwie wody. Znowu bela siana w rzece. Dobra, płyniemy dalej.

Bacutil brzydko pachnie?

Jest las łęgowy, to rzadkość na tym etapie. Za lasem pastwiska i sporo wodopojów dla bydła. Przed Krasnosielcem rzeka meandruje, płyniemy wśród trzcin. Przepływamy obok „sławnego Bacutilu”. Co to jest?... O cholera! Niestety śmierdzi, oby tylko!

Jeszcze tu wrócimy.

Jesteśmy w Krasnosielcu. Fajnie, fajnie, stojak na kajaki, altana, profesjonalnie, ale nie ma TOI TOI. Panowie po piwku idą za drzewo. Sprawdzamy pod mostem – trochę nowych śmieci, ale pewnie teren jest sprzątany. Idziemy z górę rzeki po prawej stronie, dużo nie uszliśmy, zarośla nie do przebycia, na dokładkę oblazły nas kleszcze. Na nabrzeżu nieco powyżej są śmieci budowlane – warto uprzątnąć. Jeszcze tu wrócimy żeby zobaczyć całość nabrzeża w Krasnosielcu.

Nie bądź zbyt czujny w Sielcu.

Biwakujemy przy moście w Sielcu. Bolszewicka czujność kazała nam zrobić zdjęcie rolnikowi, który podłączył gruby wąż od beczkowozu do rzeki. Nasza podejrzliwość została słusznie pokarana, Pan nie zrzucał nieczystości tylko nabierał wodę. Bardzo przepraszamy Pana Arkadiusza gospodarza z Sielca.

Ile waży kajak?

Na odcinku od Małowidza do Sielca są 3 brody oraz cztery progi wodne i dwa jazy. Nie ma „prywatnych mostów”. Powtórzymy apel: ten kto zamierza spływać kajakiem musi koniecznie uwzględnić częstą i trudną przenoskę – niezbędne długie spodnie i buty.

Nie byliśmy sami. Przepraszamy, że tu jesteśmy.

Wydaje się, że kormorany zadomowiły się na dobre. Tego nie czytajcie: spłoszyliśmy dwa dorosłe osobniki i matkę z młodym. Starsze odleciały pierwsze, a on biedak starał się nurkować, jednak nie wychodziło mu to zbyt dobrze. W końcu zmęczył się i dął się ominąć. Podobnie było z kaczką z młodym. Płynęliśmy wolno, jednak za szybko dla malucha. Matka poganiała go skrzydłami przed kajakami ok. 200 m. W końcu kaczątko zmęczyło i wbiło w szuwary. To chyba znamienne, że w tym miejscu udaje się wyprowadzić tylko po jednym osobniku z gniazda, tak było też z łabędziami. Są żurawie i czaple.

Galeria

Mapa